Zimny maj i trudne bolenie

Tegoroczny maj był najzimniejszym jaki pamiętam. Nie pamiętam aby w tym miesiącu było tyle zimnych, ciemnych dni, mało było dni słonecznych, temperatura często w dzień niewiele przekraczała 10 stopni Celsjusza, a w nocy temperatura zbliżała się do zera. Myślę, że własnie temperatura była pierwszym czynnikiem, która wpłynął na tak słabe wyniki wędkarskie, drugim był bardzo niski poziom wody w rzece. Bolenie już na początku miesiąca były mocno rozproszone po całej rzece, nie namierzyliśmy nigdzie ich większych skupisk, choćby po kilkanaście ryb.

Bardzo charakterystyczna w tym roku była... cisza. Nie było prawie wcale słychać ataków boleni, oczywiście od czasu do czasu bolenie się pokazywały, ale najczęściej były to pojedyncze ataki przy brzegu. Bolenie, jeśli żerowały to głównie głębiej, w toni lub przy dnie. Początek miesiąca był jeszcze całkiem przyzwoity, sezon zacząłem boleniem o długości 73cm, branie było przed zmierzchem, na wolno prowadzony wobler. Boleń zassał woblera bardzo głęboko i trochę dłużej zeszło się z uwalnianiem go z przynęty, dlatego nie decydowałem się już na dalsze męczenie go robieniem fotek. Ryba była już całkiem gruba, odpasiona i nie miała już żadnych śladów odbytego tarła.

Ale później zimne majowe dni, postawiły bardzo wysoko poprzeczkę. W sumie w maju z Arturem złowiliśmy po 5 boleni. Było to na pewno najgorsze otwarcie sezonu spinningowego w moim wykonaniu od kiedy łowię ryby. Fakt, że obaj z Arturem nie próbowaliśmy nic innego poza boleniami łowić, ale mieliśmy doniesienia od kolegów nastawiających się na inne ryby - ich wyniki również były bardzo słabe.



Trudno po tegorocznym maju wyciągać jakieś głębsze wnioski, ryby złowiliśmy na różne przynęty, prowadzone najczęściej różnymi technikami. Dwie największe ryby (73 i 69cm) złowiłem na wolno prowadzony 7cm pływający wobler, trzy mniejsze na przynęty prowadzone bardzo szybko. Raz boleń zmasakrował wobler podczas brania ale się nie zaciął, w sumie zwłaszcza Artur miał sporo wyjść, ale ryby albo rezygnowały z ataku, albo się nie zacinały. Sporo czasu próbowaliśmy łowić bolenie głębiej, przy samym dnie lub w połowie wody - ale takie łowienie nie dało nam ani jednej ryby. Bezrybne dni rekompensowały uroki jednej z najładniejszych naszych rzek Narwi.













Komentarze