Udany początek sezonu sandaczowego

Branie na rippera trochę mnie zaskoczyło... zacięcie było mocno spóźnione, ale na końcu zestawu czuję mocne targnięcia. Z dużym oporem powoli holuję rybę, przy łódce pokazuje się ładny sandacz, pierwsza próba podebrania pod pokrywy skrzelowe... sandacz się wyrywa i dopiero teraz pokazuje na co go stać... z niezwykłym impetem i siłą kieruję się w kierunku dna rzeki.

"30" -gramowy kij wygiął się w "U", a hamulec z dużą prędkością oddaje plecionkę, szczytówka wędki znalazła się pod łódką... dopiero teraz hol jest naprawdę emocjonujący. Zestaw nie jest specjalnie mocny, "giętki" spinning do 30 gram i plecionka 0,18 nie pozwalają na zbyt siłowe próby zatrzymania szalejącego sandacza. Złapałem wiele sandaczy znacznie większych (wiele na ten sam kij), ale ten był jednym z najwaleczniejszych.

Chyba za trzecim albo czwartym razem ryba wreszcie znajduje się w rękach Artura, 11cm ripper tkwi bardzo głęboko, aż w skrzelach, żeby jak najmniej sandacza uszkodzić, gumę wyjmuję "od dołu" wypinając z agrafki. Szybki pomiar: 83cm i prawie 6kg (5,76), fotka i ryba wraca do rzeki... Artur wieczorem wyjmuje jeszcze na wobler sandacza 60cm.


Komentarze