W niedzielę 27.04. na zbiorniku Wykrot koło Myszyńca odbyły się pierwsze z cyklu ,,Puchar 4 miast” zawody spławikowe. Do tego roku nie znałem tej wody i dlatego dla mnie te zawody zaczęły się od treningu na który się wybrałem 13.04. Akwen ten okazał się urokliwym zbiornikiem zaporowym. Średnia głębokość na 13m oscylowała w okolicy 1,2 m. Trochę płytko.
Trening pokazał, że główną rybą będzie płoć i pod nią należy dopasować zanętę jak i strategię. Poznałem też zagrożenia w postaci niewymiarowego okonia, który swoją łapczywością mógł zniweczyć systematyczne odławianie płoci i niechęć ryb do nęcenia z ręki. Od kiedy wprowadzono kubki zanętowe tą drugą niedogodność łatwo wyeliminować ale okonki były realnym zagrożeniem. Były momenty, kiedy wręcz opanowywały łowisko. Trzeba znaleźć na nie sposób, bo wagi się na tym nie zrobi.
Trening i założenia to jedno, a rzeczywistość na zawodach to drugie. Po zanęceniu najpierw pojawiły się płotki. Nie jest źle pomyślałem. Niestety sielanka nie trwała długo. Po jakiś 20 minutach mam na kiju coś większego. Guma ładnie wyjechała i ciężko odłożyć tyczkę. Po jakiś 2 minutach ryba chodzi już na samym topie. Nie mogę tylko zobaczyć co to jest. Jeszcze kilkanaście sekund i sprawa się wyjaśniła. Z wody wyskoczyła niewielka płotka. Cała dokładnie przeżuta. A szczupak, bo to on był sprawcą całego zamieszania, odpłynął. Nawet go nie widziałem.
Chyba mnie to zdekoncentrowało. Nie potrafiłem już tak dokładnie łowić i jednocześnie pojawiły się okonki. Niby coś tam jeszcze doławiałem, ale zacząłem przegrywać z sąsiadami.
Trzymałem się swojego planu nie donęcania dopóki się da, ale myślałem też co by tu zmienić, bo tak jak jest dobrze nie będzie. Ryby niby cały czas są w zanęcie, ale zdecydowana większość to niestety niewymiarowe okonki. Na dwie moje płoteczki konkurencja łowi trzy do czterech. Tak się nie wygra.
Widzę, że rywale systematycznie donęcają. Niespecjalnie to przeszkadza rybom, ale też rewelacji nie przynosi. Zaczynam kombinować :) . Zakładam na haczyk białą pinkę i trochę mniej tych okonków. Łowię równo z konkurencją. Żeby tak jeszcze odrobić straty.
Po dwóch godzinach pękłem. Postanowiłem donęcić i jednocześnie zmienić zapach. To był strzał w dziesiątkę. Złowiłem kilka płotek po kolei. Do tej pory na 1 płotkę musiałem wyciągać dwa do trzech okonków. Kilka minut takiego eldorada i nagle cisza. Brania się urwały. Czyżby powrócił mój znajomy z początku zawodów?
Na szczęście nie. po 5 minutach ciszy jest branie i mocny odjazd po zacięciu. Ryba długo nie pozwala na cofnięcie choćby 5 cm wędki. To na prawdę coś dużego. Nagle ryba zmieniła strategię i zawróciła w stronę brzegu. To pozwoliło mi na odłożenie kija i zobaczenie, że jest to duży lin. Trochę obaw o przypon i haczyk, ale wszystko skończyło się dobrze (dla mnie, nie dla lina).
Później robiłem wszystko, żeby nie wygrać tych zawodów, a ryby starały się, żebym jednak dobrze wypadł :) Stworzyłem sam wszystkie możliwe kataklizmy wędkarskie. Najpierw splątałem najlepszy zestaw, później urwałem przepon przy zakładaniu drugiego zestawu, zaplątałem gumę na szczytówce i przez to poszła mi z haczykiem ładna ryba. O innych mniejszych zerwanych przez błędy w holu rybach nawet nie wspomnę:). Koniec końców wyholowałem jeszcze jazia ok 600 pkt, kilka płotek i wystarczyło to na 2 miejsce.
W sumie jestem bardzo zadowolony z wyniku, jaki osiągnąłem na nieznanym łowisku. O mojej formie tego dnia chciałbym jak najszybciej zapomnieć :)
Zawody wygrał Łukasz Paurowicz z Ostrołęki wynikiem 4890. Gratulacje!!
Całość wyników przedstawia się następująco:
1. Paurowicz Łukasz Ostrołęka 4890
2. Kowalski Dariusz Pułtusk 4320
3. Kryszczak Adam Przasnysz 3858
4. Biegaj Andrzej Szczytno 3662
5. Bajno Zbigniew Pułtusk 3324
6. Ostrowski Marcin Maków Mazowiecki 3204
7. Paurowicz Jacek Ostrołęka 2940
8. Majewski Marcin Pułtusk 2844
9. Cichowski Zbigniew Ostrołęka 2842
10. Wójtowicz Łukasz Pułtusk 2426
11. Krajanowski Tomasz Ostrołęka 2374
Trening pokazał, że główną rybą będzie płoć i pod nią należy dopasować zanętę jak i strategię. Poznałem też zagrożenia w postaci niewymiarowego okonia, który swoją łapczywością mógł zniweczyć systematyczne odławianie płoci i niechęć ryb do nęcenia z ręki. Od kiedy wprowadzono kubki zanętowe tą drugą niedogodność łatwo wyeliminować ale okonki były realnym zagrożeniem. Były momenty, kiedy wręcz opanowywały łowisko. Trzeba znaleźć na nie sposób, bo wagi się na tym nie zrobi.
Trening i założenia to jedno, a rzeczywistość na zawodach to drugie. Po zanęceniu najpierw pojawiły się płotki. Nie jest źle pomyślałem. Niestety sielanka nie trwała długo. Po jakiś 20 minutach mam na kiju coś większego. Guma ładnie wyjechała i ciężko odłożyć tyczkę. Po jakiś 2 minutach ryba chodzi już na samym topie. Nie mogę tylko zobaczyć co to jest. Jeszcze kilkanaście sekund i sprawa się wyjaśniła. Z wody wyskoczyła niewielka płotka. Cała dokładnie przeżuta. A szczupak, bo to on był sprawcą całego zamieszania, odpłynął. Nawet go nie widziałem.
Chyba mnie to zdekoncentrowało. Nie potrafiłem już tak dokładnie łowić i jednocześnie pojawiły się okonki. Niby coś tam jeszcze doławiałem, ale zacząłem przegrywać z sąsiadami.
Trzymałem się swojego planu nie donęcania dopóki się da, ale myślałem też co by tu zmienić, bo tak jak jest dobrze nie będzie. Ryby niby cały czas są w zanęcie, ale zdecydowana większość to niestety niewymiarowe okonki. Na dwie moje płoteczki konkurencja łowi trzy do czterech. Tak się nie wygra.
Widzę, że rywale systematycznie donęcają. Niespecjalnie to przeszkadza rybom, ale też rewelacji nie przynosi. Zaczynam kombinować :) . Zakładam na haczyk białą pinkę i trochę mniej tych okonków. Łowię równo z konkurencją. Żeby tak jeszcze odrobić straty.
Po dwóch godzinach pękłem. Postanowiłem donęcić i jednocześnie zmienić zapach. To był strzał w dziesiątkę. Złowiłem kilka płotek po kolei. Do tej pory na 1 płotkę musiałem wyciągać dwa do trzech okonków. Kilka minut takiego eldorada i nagle cisza. Brania się urwały. Czyżby powrócił mój znajomy z początku zawodów?
Na szczęście nie. po 5 minutach ciszy jest branie i mocny odjazd po zacięciu. Ryba długo nie pozwala na cofnięcie choćby 5 cm wędki. To na prawdę coś dużego. Nagle ryba zmieniła strategię i zawróciła w stronę brzegu. To pozwoliło mi na odłożenie kija i zobaczenie, że jest to duży lin. Trochę obaw o przypon i haczyk, ale wszystko skończyło się dobrze (dla mnie, nie dla lina).
Później robiłem wszystko, żeby nie wygrać tych zawodów, a ryby starały się, żebym jednak dobrze wypadł :) Stworzyłem sam wszystkie możliwe kataklizmy wędkarskie. Najpierw splątałem najlepszy zestaw, później urwałem przepon przy zakładaniu drugiego zestawu, zaplątałem gumę na szczytówce i przez to poszła mi z haczykiem ładna ryba. O innych mniejszych zerwanych przez błędy w holu rybach nawet nie wspomnę:). Koniec końców wyholowałem jeszcze jazia ok 600 pkt, kilka płotek i wystarczyło to na 2 miejsce.
W sumie jestem bardzo zadowolony z wyniku, jaki osiągnąłem na nieznanym łowisku. O mojej formie tego dnia chciałbym jak najszybciej zapomnieć :)
Zawody wygrał Łukasz Paurowicz z Ostrołęki wynikiem 4890. Gratulacje!!
Całość wyników przedstawia się następująco:
1. Paurowicz Łukasz Ostrołęka 4890
2. Kowalski Dariusz Pułtusk 4320
3. Kryszczak Adam Przasnysz 3858
4. Biegaj Andrzej Szczytno 3662
5. Bajno Zbigniew Pułtusk 3324
6. Ostrowski Marcin Maków Mazowiecki 3204
7. Paurowicz Jacek Ostrołęka 2940
8. Majewski Marcin Pułtusk 2844
9. Cichowski Zbigniew Ostrołęka 2842
10. Wójtowicz Łukasz Pułtusk 2426
11. Krajanowski Tomasz Ostrołęka 2374
Darek
Komentarze
Prześlij komentarz