Posezonowe refleksje

Mamy już koniec października. Co prawda pogoda jeszcze zachęca do wypraw nad wodę i pewnie będę tam w najbliższą niedzielę, ale czas zawodów już się skończył. Można powiedzieć, że to był udany sezon zarówno dla mnie jak i dla członków naszego klubu ,,PEŁTA PUŁTUSK".

Prawie we wszystkich zawodach w których startowaliśmy ktoś z naszych był na podium. To spory sukces. Na pewno mogłoby być lepiej, ale nie wymagajmy za wiele. Tym bardziej, że klub ma swoje trudności. Nie poszerzyliśmy składu, a przecież Marcin mocno odpuścił spławik na rzecz lodu, Andrzej też ten sezon potraktował ulgowo. Dobrze, że Łukasz się "nawrócił" i zostawił w kącie kij krótki z uwiązaną na końcu gumą, błystką, czy co tam jeszcze nasi koledzy od spinningu czepiają.


Od razu widać było efekty jego decyzji. To on miał chyba najlepszy z nas sezon. Zbyszek po swojemu - raz na wozie, raz pod wozem. To samo można w zasadzie powiedzieć i o mnie. Albo ścisła czołówka, albo ogony. Pewnie brak klasyfikacji drużynowej powoduje taką a nie inną taktykę na większości zawodów. Bez sensu jest walka w środku. "Tak mi mówili od małego - tylko wygrana liczy się" jak to już ktoś kiedyś śpiewał. Drugie miejsce to jest pierwszy przegrany.

Najważniejsze, że znowu nawiązaliśmy nowe znajomości, odświeżyliśmy stare i chyba nareszcie dopracowaliśmy się formuły cyklu zawodów, który mam nadzieję ruszy w przyszłym roku. Więcej o tym napiszę po spotkaniu organizacyjnym, które wyznaczyliśmy sobie na początek listopada. Myślę, że w przyszłym roku będzie się działo 😀.

Teraz czas na robienie zestawów, wiązanie przyponów, przygotowanie się do następnego sezonu.

I z ostatniej chwili. Wczoraj zgodnie z planami byłem nad Narwią. Pogoda wyśmienita. Nie pamiętam takiego października. No i ryby - pięknie współpracujące narwiańskie płocie. Przez 5 godzin sporo ponad 10 kg. Brania zdecydowane, a ryby silne i wyrośnięte. Hol większych dostarczył na prawdę sporych emocji. Dobrze, że trafiły na mój haczyk, bo wszystkie i dziś pływają w Narwi. O dziwo nie złowiłem żadnego leszcza...

Coraz mniej tych ryb w Narwi. I nikt mnie nie przekona, że nie ma w tym winy wędkarzy. Techniki połowów wędkarskich w ostatnich latach mocno poszły do przodu. Dostęp do najnowszych technologii (wędki, żyłki, haczyki) i rewelacyjne zanęty nie dają rybom wielkich szans. Jedyna nadzieja, że wędkarze w końcu się opamiętają i nie będą zabierali wszystkiego co złowią. Inaczej przyszłość naszego sportu widzę w czarnych barwach. Wszyscy będziemy łowili na łowiskach specjalnych.

Lubię tam łowić, ale tylko ze świadomością, że to mój wybór, a nie konieczność podyktowana brakiem ryb w wodach ogólnodostępnych. Oficjalnie pewnie nikt się do tego nie przyzna, bo czym by wtedy zostały uargumentowane odłowy sieciowe. Same w sobie pewnie nie stanowią jakiegoś większego zła, ale jak dodamy do tego coraz bardziej skutecznych wędkarzy, odłowy sieciowe, coraz liczniejsze kormorany i wydry, czy co tam jeszcze to się okaże, że to za wiele "złego na jednego". Tym jednym są oczywiście ryby. Oby te moje obawy były bezpodstawne. Tego sobie i wszystkim kolegom po kiju życzę.

Darek

Komentarze