Przyłów

Dzisiejsza wyprawa to cel okonie. Nad wodą byliśmy o godz 6 tak jak się umawialiśmy dzień wcześniej. Pakujemy graty na łódkę i wypływamy. Nad woda jesteśmy o godz 7.15, pogoda nie rozpieszcza, no cóż późna jesień.


Zaczynamy łowić, ręce marzną, lekki wiatr, od czasu do czasu wygląda słońce.


Kije typowo okoniowe. Łowimy dość długo bez efektów kilka brań na boczny trok i główkę lecz to pojedyncze sztuki.


Parę godzin i rewelacji nie ma podpływamy do brzegu rozpalamy ognisko i odpoczywamy.


Znów ruszamy łowić. Prószy lekki śnieg zrezygnowani wracamy z zamiarem postać jeszcze w paru miejscach . Narew jesienią jest jeszcze piękniejsza lecz ludzie nie potrafią jej uszanować, pełno śmieci po brzegach, już taka natura ludzka...


Dopływamy na ustalone miejsce i dalej kombinujemy z okoniami zmiana główek, trok (długość, oliwki małe, duże) i nadal pojedyncze sztuki... Zwijając przynętę, mam dziwną uwadę, rusza się, widzę patyk i wyciągam więcierz...


Dzwonie do chłopaków (PSR) za 15 min są w ustalonym miejscu i zabezpieczają narzędzie kłusownicze.


Niestety Okonie dziś nie współpracowały. Z roku na rok to co się dzieje nad wodą przeraża, ale niestety takie społeczeństwo...
Bartek

Komentarze