Zabrakło skali na wadze

Witam, na początek chcę zaznaczyć, że to moja pierwsza relacja… Więc tak, dnia 04.07.2012 r. zadzwoniłem do kolegi, czy płyniemy na Sandacze. Byłem u niego w ciągu 20 min. Spakowaliśmy się, zwodowaliśmy łódkę i ruszyliśmy. Wypłynęliśmy około godz. 18:30, celem oczywiście były Sandacze. Mój sprzęt  to: „Kij Team Dragon 255 cm 18-42 cw”,  kołowrotek to „St. Croix 3500”  i do tego oczywiście plecionka „Power Pro 0,19 mm”.

Na początku stanęliśmy w okolicach Białej Góry i stopniowo przemieszczaliśmy się w „sandaczowe miejsca”… Łowiliśmy tak około 3 godz. Na niebie zaczęło się błyskać i było bardzo parno, wiec postanowiliśmy się zbierać…

Ale płynąc niedaleko Cmentarza coś mnie tknęło, żeby rzucić parę razy na kanałku... w 2 rzucie pod prąd poczułem dziwne zatrzymanie cykady. Pierwsza myśl: uwada!  Ale po chwili dostrzegłem, że uwada jest pod łódka … Zdezorientowany chwyciłem wędkę z całej siły i zacząłem podnosić. Wtedy się zaczęło!!!

Ujrzeliśmy wir, nogi zrobiły się jak z waty. Serce zaczęło szybciej bić i odjazd, pierwszy odjazd ryby to jakieś 70/80 m,  bez szans zatrzymania, tysiąc myśli w głowie i odpowiedz tylko jedna to na pewno Sum …

Ryba trzyma się dna nie bije, idzie po prostu jak czołg, nie patrzac na nic. Godzina holu, uspokojenie emocji i dzwonimy po brata kolegi, że mamy „Rybę Życia” i żeby zabrał rękawice, latarki itp. …

Po 15 min do nas dojechał dopłynęliśmy do lądu i było już nas trzech na łódce. Sum cały czas trzymał się dna i płynął w dół kanałku. Po około 1,5 godz pokazuje się w całej okazałości i po raz pierwszy kolega klepie go w łeb, oczywista reakcja odjazd i dalszy hol Suma. Czynność ta powtarza się 3-krotnie.

Sum w tym czasie puszcza 2 razy bąble. Dziesiątki prób podebrania suma, lecz za każdym razem nie da się dobrze chwycić za szczękę… Po 3,5 godz Walki Chwila zmeczenia ryby i mamy ja!!! Kolega trzyma ja 2 rękoma, jego brat też, ja kolegę łapie za plecy i po chwili ryba jest w łódce. Patrzymy gdzie jesteśmy i widzimy most Benedyktyński.  Uhhh!!! Szczescie pojawiło się na naszych twarzach i okrzyki radości.

Popłynęliśmy do kolegi, by go zmierzyć i zważyć. Ja w tym czasie wyjmuje miarke i mierze go. Miarka pokazuje 188 (mniej więcej), Sum leży wygięty w łodzi. Dopływamy do działki kolegi, niedaleko miejsca, gdzie wyjęliśmy Suma.





Szybka narada kolega biegnie po wiadro i plandekę, Wyjmujemy rybę na plandekę, na trawę i tak powstała szybka sesja zdjęciowa. Następnie dokładnie mierzymy 3 razy i za każdym razem miarka pokazuje 195 cm, w tym czasie suma polewamy woda. Plandeka miała kółka wiec suma podnieśliśmy na niej do góry, lecz waga wybiła 44 kg, ale niestety tylko do tej skali była…

Suma oceniamy na około 50 kg, ale ile miał naprawdę chyba się nie dowiemy nigdy… Po 15 min znosimy go na plandece do wody parę Zdjęć i Ryba odpływa …


Chciałbym Bardzo podziękować Kolegom Pawłowi i Szymonowi za wspólna walkę z ryba! Dzięki nim udało nam się wyholować Suma.

Pozdrawiam Bartek

Komentarze

  1. Chciał bym tylko dodac ze to moj pierwszy wymiarowy Sumek w Zyciu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję takiej ryby!!!! I tego że zwróciliście sumowi wolność, gdyby każdy tak robił mielibyśmy więcej takich przygód na rybach :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz