II Międzykołowe Towarzyskie Zawody Dobowe

Jestem pod wielkim wrażeniem przygody, którą mogłem przeżyć dzięki kolegom z Kobyłki i Tłuszcza. Po raz drugi Koła PZW 29 i 84 zorganizowały dobowe zawody towarzyskie. Jednak może od początku. Nasz klub „Pełta Pułtusk” dostał zaproszenie na maraton wędkarski organizowany przez kolegów z wyżej wymienionych zaprzyjaźnionych kół.

Wystawiliśmy dwie drużyny Pełta I w składzie: Andrzej Nowakowski, Marcin Majewski i Zbyszek Bajno oraz Pełta III w składzie: Dariusz Kowalski, Bartosz Kowalski i Łukasz Wójtowicz. Łowiskiem miała być rzeka Narew w m. Wizna. Słyszałem trochę o tym łowisku, ale jeszcze nigdy tam nie wędkowałem.

Odcinek o którym mowa należy do Gospodarstwa Rybackiego Łomża. Była więc okazja do porównania gospodarki rybackiej okolic Pułtuska i Łomży. Narew tam to bardzo piękna nizinna, meandrująca rzeka. Pierwsze wrażenie już było niesamowite. Brzegi czyściutkie, bez śladów po pudełkach, czy jakichkolwiek torebkach. Na 100 metrowym odcinku, jaki przypadł na naszą drużynę znaleźliśmy tylko jedną plastikową butelkę. A i ta chyba ,,uchowała” się tylko dlatego, że była w kolorze zielonym i ciężko ją było zauważyć wśród traw. Jeżeli do tego dodamy niecodziennie spotykane okazy fauny takie jak bociany czarne, czaple białe to już wiedziałem, że nie będę żałował tej wyprawy.




Powróćmy do wędkarskiej strony zagadnienia. Losowanie stanowisk odbyło się jeszcze w barze „U Dany” i prawdę mówiąc nr 5 na 11 drużyn przyjąłem z pewną obawą. Na miejscu okazało się, że jest to przepiękna miejscówka z podtopioną główką. Miejsce wręcz idealne na klenia i jazia. A z tego co wiedziałem na tych rybach można budować wagę na tym łowisku.

Krótki rekonesans i decyzja. Jedna tyczka powyżej główki, druga w zastoisku poniżej. Do tego dwa federy tak żeby nie przeszkadzać ,,tyczkarzom”. Zanęta bardzo prosta, raczej niewiele, a do niej ogromne ilości kleju i gliny. W końcu to zawody 24-godzinne. Jest czas, żeby rybki przyszły. Trochę jokersa, trochę pinki i już nęcimy. Po chwili pierwsze wstawienia i jak się można było spodziewać po takim ,,bombardowaniu” - nic.

Wziąłem wędkę od Bartka, pozmieniałem po swojemu i nic. Jeszcze 5 minut i w końcu jest. Pierwsza ryba może nie zawodów, ale na pewno odcinka, który ogarniałem wzrokiem. Piękna, dorodna narwiańska płoć. Taka ok. 200 g. Za chwilę druga, trochę mniejsza, a po następnych 15 minutach jest. W końcu guma gra, a na haczyku jest to o co tu chodziło - jaź. Może nie za wielki, ale na pewno wymiarowy. Za chwilę jest w podbieraku. Dobre 500 punktów.

Już nade mną stoi Bartek i zabiera mi wędkę. Idę do Łukasza. U niego cisza. Chyba w pośpiechu źle ustawiliśmy stanowisko. Teraz widzę, że trzeba było chyba stanąć jakieś 10 metrów niżej. Będzie jeszcze czas poprawić, ale na razie próbujemy tak jak jest. Bartek co jakiś czas coś łowi, a u Łukasza tylko pojedyncze i to niewielkie rybki. Płotki i krąpiki.

Po jakichś dwóch godzinach przestawiamy stanowisko, nęcimy na nowo i coś się zaczyna dziać, ale to nie jest to co powyżej główki. W każdym razie coś się dzieje i z minuty na minutę przybywa nam punktów. Nie mam czasu na pilnowanie federów i pewnie dlatego nic z nich nie łowię. Wieczorne ważenie pokazuje, że mamy dość dużą przewagę nad drugą drużyną. Oby rano nie stracić prowadzenia.

Następnego dnia jest jeszcze lepiej. Ryb jest sporo i biorą całkiem dobrze. Po raz drugi udało nam się wygrać te sympatyczne, towarzyskie zawody. Z tym, że w zeszłym roku odbywały się one na Narwi w miejscowości Ponikiew, a drużyny były dwuosobowe. Na koniec chciałbym podkreślić koleżeńską atmosferę i wzorowe wręcz przygotowanie organizacyjne. Dla takich imprez warto jest uprawiać wędkarstwo sportowe.




Klasyfikacja końcowa: wyniki-zawodow-wizna.pdf

Dariusz Kowalski

Komentarze