Puchar Pięciu Jezior 2011 finał

Minęło już kilka dni od ostatnich zawodów z cyklu „Puchar Pięciu Jezior”. Opadły już emocje ostatniej tury. Czas na podsumowanie. Finałowa V tura Pucharu Pięciu Jezior, w związku z nieodzownym podczas podsumowania zapleczem gastronomicznym, odbyła się tradycyjnie już nad j. Zarybinek w Rybnie.

Zawody miały miejsce w niedzielę 13.03.2011r. Nasze Koło reprezentowali stali „bywalcy” tych zawodów w tym roku. Już przed zawodami wiedzieliśmy, że tak indywidualnie jak i drużynowo mamy tylko iluzoryczne szanse by znaleźć się na podium. Część zawodników z innych kół jednak toczyła jeszcze ciągle zacięty bój o podium tak indywidualnie i drużynowo. A różnice przed ostatnią turą były niewielkie.

Jezioro to nie jest naszym ulubionym akwenem, nie należy też do „obleganych” jezior przez naszych wędkarzy. Na tym jeziorze łowiliśmy jedynie podczas ubiegłorocznych edycji Pucharu Pięciu Jezior i do tego w nieco innych częściach jeziora. Wszyscy po ubiegłorocznych wynikach nastawili się jednak, że będziemy łowić bardzo małe płoteczki.

Zawody to potwierdziły. Najlepsza, najefektywniejsza głębokość łowienia to ok. 3 - 4m, choć zwycięzca drugiej tury łowił na wodzie ok.1 m głębokości. Jak się okazało była to optymalna głębokość na jakiej można było połowić płoteczki w granicach 8 – 20 cm, z z przewagą znaczącą 8 – 10 cm.

W obu sektorach, wyznaczonych przez organizatorów, tę głębokość można było odnaleźć i tam w większości „kumulowali” się zawodnicy, którzy odławiali płocie i większe i mniejsze. Trafiło także łupem wędkarzy kilka okoni, jazgarze, niewielkie leszczyki i krąpiki, kiełbie …. oraz rak.

Dużo było też „pustych” brań i liczyła się umiejętność odpowiednio dobranych zestawów z mormyszkę o mikroskopijnym haku, by wyeliminować puste machanie ręką. W tych zawodach uczestniczyło 44 zawodników a i tym razem pogoda była dla nas łaskawa. Było wręcz pięknie i ostateczna rozgrywka PPJ przebiegała przy pięknie świecącym słońcu i temperaturze dochodzącej podczas trwania II tury do +10 st. C.

I tura.

Po rozpoczęciu pierwszej dwugodzinnej tury zawodnicy nieco się rozproszyli po sektorze, ale było widać dwa większe ich zgrupowania. Pod koniec tej tury trudno było wypatrzeć zawodnika łowiącego samotnie a większość zawodników skupiła się na samym początku sektora. Druga mniej liczna rzesza wędkarzy znajdowała się na skrajnym odcinku sektora.






Ogólnie w I turze złowiono 12,920 kg ryb. (i była to na tę chwilę najlepsza tura tegorocznego cyklu). Turę wygrał Marek Dembski (Działdowo) z rezultatem 1,26 kg, wyprzedzając Sławomira Kraszewskiego 1,13 kg (Lidzbark) i Sławomira Retkowskiego 1,08 kg (Żuromin).

Nasi reprezentanci wypadli następująco:

Sławomir Kraszewski – 2
Zygmunt Szczypółkowski – 8
Andrzej Marchlewicz – 10
Jerzy Szostkowski – 12
Marek Gątkowski – 20
Andrzej Liszewski – 27
Piotr Liszewski – 31
Stanisław Redkowski i Mariusz Dembowski – 45

Podczas ważenia ryb, które odbywało się jak zwykle w obecności zawodników, po pierwszej turze doszło do dwóch przekroczeń regulaminowych, przekraczających nawet normy rozgrywania zawodów na zasadach towarzyskich.

Jak w pierwszym przypadku, zdarzające się poprzez nieuwagę i pośpiech złe zmierzenie okonia i dostarczenie go do wagi kiedy brakuje kilka milimetrów do wymiaru jest jeszcze „wytłumaczalne” i nie budzące dużych emocji, nawet u „winowajcy” dyskwalifikowanego przez komisję w tej turze zawodnika, tak drugi przypadek to…






Nawet brak mi słów na określenie „tego czegoś” co zrobił jeden z zawodników. Przedłożył on komisji sędziowskiej do wagi płoć, która najdelikatniej mówiąc nie była złowiona w dniu zawodów (o czym świadczyła barwa skrzeli, stan łusek i ogólny wygląd ryby oraz nerwowe płukanie jej w wiadrze z wodą tuż przed ważeniem, co jest niedopuszczalne). Ryba, w porównaniu z innymi złowionymi przez „łowcę”, od razu wzbudziła wątpliwości zawodników i sędziów. Sędzia główny podjąć decyzję o dyskwalifikacji „zawodnika” z całych ostatnich zawodów. Do sytuacji tej powrócę jeszcze w podsumowaniu całego cyklu zawodów.

II tura.

Drugą turę rozpoczęliśmy zniesmaczeni zaistniałą sytuacją podczas ważenia. Wszyscy na gorąco analizowali wyniki z poprzednich zawodów, gdy zaczynał z zerami w obu turach, lub jednym w turze a od kilku zawodów w każdej turze stał się „łowcą” pięknych, pojedynczych ryb w każdej turze. Sytuację jednak na krótko, bo na czas trwania kolejnej tury, rozładował gwizdek sędziego zezwalający na zajęcie miejsc w sektorach.

Zaczęła się II tura zawodów na j. Zarybinek. Tym razem znakomita większość zawodników skupiła się w jednym miejscu wyznaczonego sektora. Jedynie Zygmunt Szczypółkowski swoim zwyczajem, daleko od innych usadowił się na drugim końcu sektora. Pozostawało z nim przez krótki czas jeszcze kilku zawodników, którzy jednak większości szybko zniechęceni głębokością (niecały metr wody) i brakiem brań przemieścili się w miejsce największego skupiska zawodników.



Tu rybki brały. Zygmunt nie zrażony początkowym brakiem brań uparcie pozostał w wybranym przez siebie obszarze sektora. Opłaciło się w cuglach wygrał sektor. Złowił w tej turze 2,27 kg ryb, gdzie niemalże żaden zawodnik nie osiągnął takiego wyniku sumując obie tury!!! Drugie miejsce w tej turze zajął Piotr Ignaczak 1,09 kg (Pułtusk) a trzecie Piotr Karbowski 1,07 kg (Lubawa).

Nasi reprezentanci wypadli następująco:

Zygmunt Szczypółkowski – 1
Piotr Liszewski – 8
Marek Gątkowski – 14
Andrzej Marchlewicz – 18
Andrzej Liszewski – 23
Sławomir Kraszewski – 29
Mariusz Dembowski – 31
Jerzy Szostkowski – 35
Stanisław Redkowski – 42

Po zakończeniu tury ważenie rybek, ale już tym razem obyło się bez niespodzianek. Następnie zawodnicy posilali się obiadem w restauracji „Świtezianka” integrując się przy zastawionych stołach a sędziowie podliczali wyniki ostatnich zawodów oraz klasyfikację indywidualnej i drużynową całego cyklu PPJ.


Wywiad z kol. Marcinem Majewskim.


Wrażenia z zawodów kolegów z Koła Lidzbark Welski.

Ostatnie piąte zawody tegorocznego cyklu PPJ wygrał Marek Dembski z Działdowa (6 pkt), który wyprzedził naszego „Zygę” Zygmunta Szczypółkowskiego (9 pkt) i Marcina Majewskiego z Pułtuska (13 pkt). Czołowa szóstka otrzymała upominki ufundowane przez Starostwo Powiatowe w Działdowie i dyplomy, a pierwsza trójka także puchary. Ponadto łowca największej ryby zawodów okonia (0,175 kg) Marek Mazurowski z Lubawy również otrzymał dyplom i upominek. Z miejscami pozostałych naszych reprezentantów można zapoznać się poniżej:

Wyniki zawodów V tury na j. Zarybinek - tabela.

Po uhonorowaniu zwycięzców zawodów z j. Zarybinek przyszedł czas na wyniki ogólne całego cyklu Pucharu Pięciu Jezior. Okazało się, że najlepszym zawodnikiem w klasyfikacji indywidualnej tegorocznego Pucharu Pięciu Jezior został Piotr Karbowski z Lubawy (46 pkt). Wyprzedził on Mirosława Świontkowskiego z Działdowa (72 pkt) i Marcina Majewskiego z Pułtuska (73 pkt).






Czwarte miejsce przypadło Marcinowi Konkielowi z Działdowa (79 pkt), piąte Andrzejowi Nowakowskiemu z Pułtuska (85 pkt), a szóste Andrzejowi Mówińskiemu z Lubawy (88 pkt), który o zaledwie 1 pkt wyprzedził siódmego zawodnika Zygmunta „Zygę” Szczypółkowskiego z Lidzbarka.

Pierwsza szósta otrzymała dyplomy, a czołowa trójka także puchary. Pamiątkową statuetkę za złowienie największej ryby całego cyklu okonia o wadze 0,515 kg na jeziorze Zwórzno otrzymał Robert Krakowski z Ciechanowa.



Z miejscami naszych reprezentantów a także innych zawodników można zapoznać się poniżej:

Końcowe indywidualne wyniki Pucharu Pięciu Jezior - tabela.

W klasyfikacji drużynowej zwyciężyło Koło Lubawa, wyprzedzając ostro finiszujące Koło Pułtusk, a na trzeciej pozycji uplasowało się Koło Działdowo. My niestety dopiero na szóstym miejscu.

Każdy z zawodników startujących w tegorocznym cyklu Puchar Pięciu Jezior otrzymał pamiątkowy znaczek, dyplom oraz upominki ufundowane przez Starostwo Powiatowe w Działdowie.

Podsumowanie

W zawodach całego cyklu sklasyfikowanych zostało 60 zawodników. Jest to o 8 mniej niż w ubiegłym roku, jednak widać, że zawody te cieszą się niezmiennie dużą popularnością i odpowiada zawodnikom taka ich formuła rozgrywania. Złowiliśmy łącznie 96,76 kg ryb, co nie jest wynikiem „powalającym na kolana” nawet w porównaniu do ubiegłego roku.











Nasz występ (zawodników Koła w Lidzbarku) każdy podsumuje sobie sam po klasyfikacji końcowej. Pewnie, że mogło być lepiej. Każdy jednak się starał i robił co mógł by wypaść jak najlepiej. Nie zawsze jednak się udaje, czasami ma się pecha lub brakuje nieco wyrachowania czy szczęścia. Za rok, jak zwykle, postaramy się wypaść znacznie lepiej wykorzystując doświadczenia z tego roku.

W tegorocznej edycji nie było już tak zdecydowanej dominacji jednego czy dwóch zawodników. Klasyfikacja generalna zmieniała się niemal po każdych zawodach. Zawodnicy tasowali się, to windując się w jej górę po dobrym występie, to znów spadając po słabszym. Widać jednak było bardzo dobrą współpracę i walkę całych drużyn dwóch ekip – z Lubawy i Pułtuska. Wystarczyło by jeden zawodnik z drużyny zaczął poławiać ryby, niemal natychmiast oblegany był przez zawodników ze swojej drużyny. Dzięki temu zawodnicy Ci wypadali bardzo dobrze w klasyfikacji indywidualnej a co za tym i idzie także drużynowej.

Organizacyjnie zawody także należy podsumować na wysokim poziomie. Nie są to zawody rangi mistrzowskiej, jednak poziom przygotowania organizacyjno - sędziowskiego ciągle rośnie. Wynika to zapewne także z tego, że na zawodach tych pojawiają się „stali ich bywalcy”. Zawodnicy startujący w zawodach, przyzwyczajeni do przestrzegania określonych rygorów związanych z zawodami.

Również kolejny rok niemal ci sami organizatorzy i sędziowie przygotowują nam te zmagania, przez co i oni ucząc się na wcześniejszych błędach, wyciągają odpowiednie wnioski i podnoszą poziom organizacyjno – sędziowski zawodów. A to tylko przecież zawody towarzyskie i poniekąd zabawa i radość spędzenia niedzielnego dnia w środku zimy pośród kolegów uprawiających to samo hobby.











Za te przygotowania i poświęcanie swojego wolnego czasu, by 60-ka zapaleńców „podlodowych łowów” mogła świetnie się bawić na zawodach, organizatorom i sędziom należą się wielkie PODZIĘKOWANIA.

Jak w każdym środowisku, tak i niestety i w naszym wędkarskim, pojawiają się „czarne owce”. „Zawodnicy” ci, najprawdopodobniej chcąc szybko zaistnieć i stanąć na czele wszelkich klasyfikacji, za wszelką cenę próbują wszystkimi możliwymi, choć w większości nieregulaminowymi metodami stać się „super wyczynowcami” naszego sportu. Poprzez swoje uparte do tego dążenia, psują niestety atmosferę wędkarskiego święta i dobrej zabawy.

Nie mam pojęcia co zrobi Zarząd i Sąd Koleżeński Koła do którego należy młodociany "wyczynowiec” z ostatnich zawodów. Nie mam pojęcia czy w ogóle cokolwiek zrobi. Moja dla niego rada jest taka, że jest młody i ma sporo czasu na szlifowanie wędkarskiego rzemiosła. Powinien unikać sytuacji jaka miała miejsce ostatnio, że przy odczytaniu jego nazwiska znakomita większość kolegów donośnie buczała, chyba nie z zachwytu jego wyników??.

Wędkarstwo i ryby uczą pokory i tu na siłę jedynie można oszukać swoich kołowych wychowawców, prezesów i kolegów, którzy w tym fachu niejednokrotnie zęby zjedli. A podobne zachowania są lekceważeniem i pogardą dla tych, z którymi się spotkałeś nad wodą by w sportowej rywalizacji dobrze się bawić. Takim „kolegom - zwycięzcom” w naszym środowisku, w zawodach mających odbywać się w najbliższej przyszłości dziękujemy za udział. Takich którzy przez swoje parcie do ”sukcesu” wypaczają wyniki i sens rozgrywania zawodów jakichkolwiek.

A na koniec pragnę pogratulować wszystkim zawodnikom, tym ze sportowym podejściem do zawodów a była ich znakomita większość. Pogratulować sportowego ducha walki, wytrwałości i hartu ducha, którymi trzeba było się wykazać na wszystkich zawodach, a szczególnie tych, na których nie specjalnie dopisywała nam pogoda czy rybki. Zwycięzcom życzyć nie zaniżenia lotów w przyszłym lodowym sezonie.

Więcej zdjęć z tych zawodów w naszej galerii.

DO ZOBACZENIA MAM NADZIEJĘ ZA ROK

Tekst Sławomir Kraszewski
zdjęcia Jerzy Szostkowski
Koło Lidzbark
filmy Zbyszek Gołębiewski
Koło Lubowidz

Komentarze