Podlodowe Grand-Prix Polski, cz. II, Sętal

Kolejne zawody z cyklu Grand-Prix Polski odbyły się w dn. 14-16 stycznia br. na jeziorze Sętal k. Olsztyna. Na te zawody wyjechaliśmy w czwartek po pracy. W miejscu zakwaterowania byliśmy ok. 21.00. W piątek zaraz po śniadaniu pojechaliśmy się odmeldować w siedzibie Okręgu w Olsztynie a następnie szybciutko na jezioro.

Ja z Mirkiem znaliśmy to łowisko z grudniowych zawodów organizowanych przez kolegów z Olsztyna – Łowisko.Net. Zapamiętaliśmy je jako bardzo rybne. Byłem pewien, że na tych zawodach będzie szybkościowe łowienie płotek wielkości 15-20cm. Jak się okazało nic bardziej mylnego. Na treningu owszem, były branie. Tylko, że trzeba było rybę trafić. Stała wyłącznie miejscami. Można było zrobić 10 przerębli i nic nie złowić. Zupełnie inaczej niż w grudniu.

Trening wypadł bardzo słabo. Tzn. złowiliśmy bardzo mało ryb. Owszem płotki były przyzwoite lecz zaledwie po kilkanaście przy wielu wywierconych przeręblach. Sytuację mogły jeszcze podratować okonki (nie miały wymiaru ochronnego), które dość często trafiały się.






W dzień zawodów okazało się, że od rana pada deszcz. To nie nastrajało optymistycznie. Dodatkowo ja miałem jakieś dziwnie złe przeczucia. Jak nigdy denerwowałem się. Odbyła się szybka odprawa i sędziowie zaprowadzili nas na sektory. Mi przypadł sektor A, Mirkowi sektor B a Markowi C. Ustawiliśmy się wzdłuż linii buforowej. Sędziowie przeprowadzili kontrolę techniczną (przynęty i zanęty) i mieliśmy pół godziny na przygotowanie.

Niestety cały czas padał deszcz. Po pierwszym sygnale weszliśmy do sektorów wybierając miejsce. Kolejny sygnał to wiercenie, nęcenie i łowienie. Ja zacząłem tak jak większość zawodników. Przy linii od strony brzegu jeziora. Wywierciłem 5 przerębli, jeden oznakowałem. Kolejne wierciłem kilkanaście metrów dalej. Dość szybko okazało się, że nie będzie łatwo. Długo czekałem na pierwsze branie. Złowiłem płotkę ok. 17cm. Zmiana przerębli donęcanie nic nie pomagało.






Po jakimś czasie złowiłem drugą płotkę. Zmieniając przeręble, biegając po połowie sektora pytałem się znajomych o wyniki. Tak jak ja. Mieli 2, ewentualnie 3 ryby. Takiego obrotu sprawy nie spodziewałem się. Kompletnie nic nie brało. W pewnym momencie zobaczyłem, że były trener Kadry Polski instruuje zawodniczkę, która dość systematycznie próbuje zacinać biorące ryby. Zacząłem słuchać i robić to co mówił trener. Tzn. wrzucałem do przerębla pojedyncze grube ochotki i zacząłem łowić w połowie wody z opadu. Efekty przyszły dość szybko. Płotki nie były duże. Miały po 4-5cm ale były.

Przez ostatnie pół godziny zawodów złowiłem ich 10. Dało mi to 305g i 20 miejsce w sektorze (20,5pkt.) egzekwo z Wojciechem Sokolnickim z drużyny ŁowiskoNet. Mirek złowił w swoim sektorze 470g ryb, co dało mu 19 miejsce. Natomiast Marek w swoim sektorze złowił 1605g i zajął 21 miejsce. Tak więc po pierwszym dniu zawodów uplasowaliśmy się: Marek na 62 miejscu, Mirek na 56 miejscu, ja zająłem 60 miejsce w ogólnej klasyfikacji. Oczywiście deszcz nawet na chwilę nie przestał padać i przesiąkliśmy do suchej nitki, bo woda wlewała się za kołnierz i do rękawów.






Do drugiej tury przystąpiliśmy chyba rozluźnieni. Przecież gorzej to już być nie może. Mi znowu przypadł sektor A, Mirek dostał C a Marek B. Po sygnale do wejścia na sektory większość zawodników pobiegła do linii od strony brzegu. Także i ja. Po kolejnym sygnale wywierciłem 3 otwory, zanęciłem je i pobiegłem wiercić kolejne przy przeciwległej linii. Tu zacząłem też łowić. Bez brania. Poszedłem pod brzeg. Pamiętając wczorajsze nauki szybko dobrałem się do ryb. Nie były największe ale też nie tanie małe jak poprzednio. Od czasu do czasu rozglądałem się. Inni zawodnicy też łowili, też niezbyt duże ryby.

Byłem zadowolony, że w końcu łowię i to właściwie w tempie takim jak inni. W pewnym momencie tak się zająłem wydłubywaniem rybek, że przestałem się rozglądać. Dopiero jak brania ustały mi na pół godz. przed końcem zawodów podniosłem głowę. Inni łowili cały czas. Zmieniłem przerębel zaledwie 2m od mojego. Okazało się, że tam prze dnie były większe ryby. Brały pewnie. Był to mój przerębel, całą turę nie łowiony i nie donęcany. Na początku wrzuciłem tylko 1 kulką zanęty.






Okazało się, że tym razem złowiłem 91 ryb na łączną wagę 1915g, co dało mi 15 miejsce w sektorze. Mirek złowił 1830g co wystarczyło na 17 miejsce. Natomiast Marek wyłowił 1295g na 21 miejsce w swoim sektorze. Ostatecznie w całych zawodach zajęliśmy: Mirek – 57 miejsce, Marek – 56, ja- 54 miejsce. Drużynowo uplasowaliśmy się na 20 miejscu.

Podsumowując uważam, że znowu zabrało nam trenera. W pierwszej turze okazało się że na godzinę przed końcem zawodów skraj mojego sektora dostał ryby. Łowili tam wszyscy. Niestety nikt mi nie powiedział. W drugiej turze również nie było dobrego obserwatora, który by powiedział: „zostaw drobiazg bo inni łowią większe”.

Podobnie było u kolegów z drużyny. Nikt odpowiednio wcześniej nie powiedział im, gdzie więcej łowią. Sememu nie można i łowić, i obserwować cały sektor. Oczywiście dał o sobie znać również brak obłowienia i znajomości specyfiki wody. Ja jeszcze nie spotkałem się, żeby ryby tak gwałtownie reagowały na zanęcanie i natychmiast unosiły się w toni nawet do 1m pod lodem.



Zawody wygrał kol. Piotr Kowalewski (ZO Białystok) łowiąc w I turze 1875g – I miejsce w sektorze, w II turze złowił 3695g – również I miejsce w sektorze, któremu składam serdeczne gratulacje. Klasyfikacja indywidualna: p1160095.pdf i końcowa klasyfikacja drużynowa: p1160093.pdf

Jako drużyna postaramy się wypaść dużo lepiej na ostatniej edycji Podlodowego Grand- Prix Polski w na jez. Rogoźno k. Lublina w dn. 18 – 20 lutego br.

Marcin Majewski

Komentarze