Mistrzostwa Polski Kadetów i Juniorów

Po zwycięstwie w Mistrzostwach Okręgu Ciechanowskiego jeden z naszych młodych wędkarzy wziął udział w Mistrzostwach Polski Kadetów U - 14 w wędkarstwie spławikowym, które odbyły się na rzece Odrze w Opolu. Mowa tutaj o Michale Ciesielskim, który startował w kategorii U - 14. Oprócz Michała do Opola pojechał także reprezentant naszego okręgu w nieco starszej kategorii U – 18 Patryk Strózik z Żuromina.

Na zawody pojechaliśmy już w czwartek, żeby choć trochę poznać wodę oraz odebrać wcześniej zamówione zanęty i przynęty. Nad wodę zajechaliśmy przed godziną 16.00 i po spojrzeniu na nią od razu nam się spodobała. Spodziewaliśmy się zdecydowanie większego uciągu i kłopotu z dobraniem zestawów, a okazało się, że woda płynie bardzo spokojnie.

Piątek podobnie jak czwartek powitał nas bardzo upalną pogodą. W drodze losowania okazało się, że w czasie oficjalnego treningu Michał łowił niemal po środku wszystkich sektorów przygotowanych na te mistrzostwa.

Po sygnale na nęcenie i wrzuceniu zanęty zaczął łowić tyczką na głębokości ok. 3m. Zorientowaliśmy się, że w miejscu wrzucenia zanęty pojawiły się ukleje. Nie oczkowały jednak zbyt długo i po chwili zginęły. Jest szansa, że gdy się je „przytrzyma” zanętą to będzie można je połowić. Dzisiaj jednak Michał ich nie ścigał, ale jutro na nie zapoluje.

Skupił się na łowieniu tyczką. Trzygodzinna tura treningowa nie napawała optymizmem. Michał skusił jedynie jednego ok. 18 cm okonia. Nie pomagała zmiana prowadzenia zestawów ani kombinacje z przynętami. Skuteczne okazało się całkowite przytrzymywanie zestawu w miejscu nęcenia. Właśnie tak łowili wszyscy trenujący obok Michała z czego większość łowiła już na tym odcinku Odry. Jednak konkurenci Michała mieli również kłopoty z połowem rybek tego dnia. Michał z uporem „trenował„ tyczkę sprawdzając, czy jest szansa na złowienie większej ryby, bo warto zaznaczyć, że wynik budowało się na płociach i okoniach oraz czasami uklejach. Niestety okazało się, że strategia łowienia leszczy czy jazi jest mocno ryzykowna. Wieczorem przyszedł czas na ustalenie taktyki na pierwszy dzień zawodów.

Sobota czyli pierwszy dzień zawodów. W nocy przeszła potężna burza i ulewa. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy Odra nie przyspieszy. Zaspani dojechaliśmy na łowisko. Znów standardowy początek dnia - przynęty, zanęty, losowanie, dojazd na stanowisko.






Po losowaniu okazało się, że w naszym sektorze mamy kilku kadrowiczów. Nie był to najszczęśliwszy układ, ale cóż. Trzeba było walczyć. W czasie trwania tury już wiedzieliśmy, że złowienie czegokolwiek będzie sukcesem. Po zanęceniu Michał najpierw poluje na ukleje. Niestety brań jak na lekarstwo, a te które biorą ciężko jest zaciąć. Trzy ukleje spadają mu po zacięciu i na dodatek Michał plącze zestaw. Szkoda czasu na zmianę na nowy przy takich braniach.

Teraz tyczka poszła w ruch. Po pierwszej godzinie zaczynamy się zastanawiać, czy którykolwiek z zawodników w naszym sektorze zaliczy jakiś porządny wynik. Krótki spacer i już wiadomo, że ryby łowi w zasadzie jedynie jeden zawodnik w naszym sektorze. Reszta nie ma ryb wcale lub mają pojedyncze płocie. U nas nadal ryb ani śladu. Zmieniamy zapach, donęcamy i próbujemy złowić okonia. Najpierw na pinkę, później na ochotkę i nadal nic.

Patrzymy po bokach - cisza. Tylko jedno stanowisko regularnie odławia drobne rybki. Obok nas zawodnik przeszedł na łowienie uklei i udaje mu się w krótkim czasie złowić klika sztuk. Cóż było robić - też przeszliśmy na takie łowienie, jednak najpierw trzeba zmienić poplątany zestaw. W końcu udaje się coś złowić - 2 uklejki, z czego jedna naprawdę ładna. Co jakiś czas Michał sprawdza także tyczką czy rybki nie pojawiły się w nęconym miejscu. Ale nic z tego. Sygnał obwieszcza koniec tury.






Czekamy na sędziów z wagą. Okazuje się, że nawet kadrowicze nie dali sobie rady z rybami i nasz wynik wynoszący jedynie 45 pkt jest jedenastym w sektorze. A były i zera. Czujemy pewien niedosyt. Przy tak kiepskich wynikach w naszym sektorze przydałby się choćby ten okoń z treningu a wtedy można byłoby marzyć o wysokim wyniku na końcu zmagań. Po ogłoszeniu wyników okazał się, że nasz sektor był najmniej rybny.

Patryk w swoim sektorze połowił bardzo dobrze i zajął 6 miejsce z wynikiem 860 pkt., łowiąc 2 płocie i 3 ukleje. Był on jedynym spośród wszystkich uczestników łowiącym jedynie na bata. Wieczorem znów narada i postanawiamy nic nie zmieniać. Jedynie uzupełniamy zestaw uklejowy i splątany zestaw na tyczkę ze spławikiem 1,5 g.

Niedziela - drugi, a zarazem ostatni dzień zawodów. Pogoda się popsuła, zaczął padać deszcz. Do tego momentami dość silny wiatr. Losowanie mamy dużo lepsze niż poprzednio – zawodnik tu łowiący w dniu wczorajszym nałowił na 615 pkt. co dało mu 4 miejsce w sektorze. Nastroje więc bojowe i duże chęci złowienia czegoś konkretnego na tyczkę – nie po to jechaliśmy 400 km by łowić ukleje.

Liczymy na niezły wynik by podciągnąć się w klasyfikacji końcowej po mało udanej pierwszej turze. Zanęty, stanowisko i sprzęt przygotowane. Startujemy i większość zanęty ciężkiej ląduje w wodzie. Najpierw uklejówka 3,5 m. Kilka przepłynięć bez efektu. Michał bierze dłuższą i sięga nią w miejsce nęcenia. Znów kilka przepłynięć, ale przy tym deszczu i wietrze ukleje gdzieś zapadły się „pod wodę”. Po 5 – 7 min zmiana na tyczkę.






Pierwsze wstawienie i bach! Ładna płoć ląduje w podbieraku. Przez pierwsze 30 min łowienia tyczką Michał łowi 6 płoci z czego 2 naprawdę ładne. Wszystkie biorą w miejscu nęcenia „na stopa”. Później następuje cisza. Donęcenie i znów dwie płocie. U sąsiadów niemal cisza, pojedyncze rybki. Michał ma sporo kibiców, podglądających jak łowi, na co i próbujących dociec czemu jemu biorą a pozostali siedzą bez brań.

Do końca zawodów systematycznie donęcając dołowił jeszcze kilka płoci. Ostatnia złowiona na 2 min przed końcem była jego największą. Po rekonesansie sektora wiedzieliśmy, że początek sektora również łowi systematycznie rybki. Dopingowanie Michała przyniosło skutek. Udaje się odłowić przez całą turę 12 płoci, z czego trzy okazałe. Patrząc na boki mamy nadzieje, że udało się wypaść bardzo dobrze.





Waga dochodzi do nas wskazując wynik 1060 pkt, a dzień wcześniej z tego stanowiska było zaledwie 615 pkt, więc jest dobrze. Idziemy z komisją i długo nikt nie przekracza 1000 pkt. Dopiero na samym końcu pada kilka wysokich wyników i spadamy na piąte miejsce w sektorze. Czyli taktyka była słuszna. W sumie mamy 16 punków sektorowych 24 miejsce. Wyżej niż się spodziewaliśmy po marnym pierwszym dniu mistrzostw.

Ech... gdyby choć jedna płotka pierwszego dnia… Podjeżdżają do nas ze sprzętem Patryk z Jackiem. Patryk niestety po bardzo udanym pierwszym dniu, swoim bacikiem nie sprostał konkurencji. Wokół niego wszyscy przytrzymując zestawy połowili po kilka kilogramów ryb a on jedynie uratował się pod koniec tury łowiąc dwie ukleje zajmując 14 miejsce w sektorze. Ostatecznie uplasował się na 31 miejscu mistrzostw.

Kilka słów podsumowania (mojego):
  1. Porażką był brak umiejętności jednego z naszych zawodników w posługiwaniu się tyczką. Na zawodach tej rangi i przy tej wodzie umiejętność nią posługiwania była nieodzowna – był jedynym zawodnikiem na ponad 90 łowiących w obu kategoriach wiekowych nie łowiącym na tyczkę a na bata.
  2. Organizacyjnie zawody lekko rzecz ujmując… klapa. Stanowiska nie wykoszone – jakieś krzaki przypominające pomidory do 80 cm wysokości. Usuwanie nastręczało wiele kłopotów – ręce dziwnie czuć było jeszcze przez kilka godzin. Organizatorzy zawodów odchodzą od organizacji dla uczestników zawodów i ich opiekunów zakwaterowania i wyżywienia w jednym miejscu i według mnie to błąd – takie rozwiązanie jest dużą dezorganizacją, brak jest możliwości integracji zawodników (a to w zasadzie dzieci) itd., itp. Jeszcze otwarcie zawodów pod chmurką było O.K. , bo pogoda dopisała. Jednak zakończenie z grochówką w którą kapie deszcz??... Nie był przygotowany na takie załamanie pogody jakiś obiekt, gdzie dzieci po trzech dniach zmagań w godziwych warunkach mogłyby usiąść, zjeść i najlepsi otrzymać zasłużone nagrody. Oszczędności organizatorów sięgają zenitu!!! Na treningu oficjalnym – obowiązkowym przy upale zawodnicy nie otrzymali napoi. W czasie zawodów już je otrzymywali, ale na moje pytanie czy można otrzymać drugą buteleczkę z wodą ?… sędzia stwierdził, że trenerzy i opiekunowie nie byli przewidziani do otrzymania wody
  3. Woda dość trudna wędkarsko. Przede wszystkim stanowiska bardzo nierówne pod względem rybostanu. Te w których nie łowiono pierwszego dnia, nie łowiono w nich do końca. Ale to tylko zawody i trzeba mieć dużo, wręcz w tym łowisku bardzo dużo szczęścia.
  4. Nasi chłopcy – zawodnicy nabyli dodatkową wiedzę i doświadczenie. Miejmy nadzieję, że będzie ono procentowało w przyszłości. Wypadli na miarę swoich możliwości i umiejętności jakimi w tej chwili dysponowali. Na miarę także sprzętu jakim dysponowali. Przy nieco szczęśliwszym losowaniu stanowisk wypadliby znacznie lepiej.

Członkowie ekipy:
Michał Ciesielski – zawodnik U – 14 – Koło PZW Lidzbark Okręg Ciechanów
Patryk Strózik – zawodnik U – 18 – Kolo PZW Żuromin Okręg Ciechanów
Sławomir Kraszewski – opiekun, trener,
Jacek Kozakowski – opiekun, trener, kierowca.

Podziękowania:
Zarząd Okręgu PZW Ciechanów za sfinansowanie kosztów przejazdu, zakwaterowania, wpisowego zawodników i opiekunów oraz sfinansowanie sprzętu, zanęt i glin dla zawodników
Zarząd Koła PZW Lidzbark za dofinansowanie zakupu przynęt dla Michała.

Mistrzem Polski Juniorów U-18 na rok 2010 w dyscyplinie spławikowej został Marcin Gryga z Okręgu PZW w Elblągu, drugie miejsce zajął Marek Wróbel z Okręgu PZW we Wrocławiu a trzecie Patryk Kęsik z Okręgu PZW w Bydgoszczy.

Mistrzem Polski Kadetów w 2010 w spławiku został Piotr Momora z Okręgu PZW w Zamościu, drugi był Dawid Ujma z Okręgu PZW w Częstochowie a trzeci Marcin Wacha z Okręgu PZW w Opolu.

Wyniki końcowe Mistrzostw: juniorzy, kadeci.

Sławomir Kraszewski

Komentarze