Bolenie i przybierająca woda

Utrzymująca się wysoka woda na Narwi, zaczęła powoli w tym tygodniu opadać, w środę mogłem już przejść ten odcinek drogi suchą nogą, wieczorem złowiłem bolenia ok. 70 cm i drugiego małego i musiałem uciekać znad wody przed nadciągającą burzą. Tylko udało mi się schronić w domu gdy rozpętała się nawałnica, towarzysząca burzy ulewa spowodowała, że ulice zamieniły się w rwące potoki.

Wolny od pracy czwartek (3 czerwca 2010) wykorzystujemy z Czarkiem by wybrać się na ryby wcześniej niż pod wieczór i zobaczyć czy bolenie będą żerowały też w dzień.

Musimy zostawić samochód wcześniej, w miejscu gdzie wczoraj przechodziłem w pantoflach dziś jest szerokie rozlewisko, nie ryzykujemy przejazdu samochodem. Zakładamy wodery i dalej idziemy piechotą, woda w niektórych miejscach sięga pod kolana, sporo przybrało od wczoraj, zaczynam się zastanawiać czy dojdziemy do koryta rzeki.

Brniemy przez zalane łąki, woda ma kolor kawy z mlekiem, nie widać dna rozlewiska, a miejscami woda sięga krawędzi woderów, docieramy do miejsca gdzie zostawiam Czarka i idę kilkaset metrów niżej. Na szczęście woda nie przelała się przez wodery i docieram do "swojej miejscówki".

Woda ma wszędzie kolor kawy z mlekiem, zastanawiam się czy ryby w takiej wodzie będą żerowały. Pierwsze rzuty oddaję niedawno kupionym woblerem od kolegi z forum wędkarskiego, woblera staram się prowadzić jak najbliżej linii zalanych traw ale tak by nie zaczepiać o roślinność. Trzeci lub czwarty rzut branie bolenia, ryba energicznie walczy w silnym nurcie, kilka razy wpływa w zalane trawy, wreszcie mam ja przy woderach, staram się ją zmierzyć w wodzie - 70 cm.





Staram się jedną ręką przytrzymać rybę, tak abym mógł szczypcami wyciągnąć kotwicę z pyska, nie jest to proste, stoję w wodzie jak na zdjęciu wyżej, wędka po pachą, w dłoniach szczypce, kotwica siedzi bardzo mocno a boleń wcale nie jest grzeczny i spokojny. Muszę go niestety chwycić druga ręką za kark i dopiero udaje mi się wyjąć mu kotwice. Wolny odpływa majestatycznie zanurzając się w zalanych trawach.

Kilka następnych rzutów woblerem nie przynosi ryby, a widzę na zalanych trawach jakiś ruch, zakładam swój ulubiony boleniowy wobler Tarnusa i prowadzę go nad zalanymi trawami.

Wobler ten jest do takiego łowienia wręcz wymarzony, wiernie imituje płynącą pod powierzchnią wody uklejkę i łatwo prześlizguje się nad zalanymi trawami. Rzucam modelem o dł. 7 cm, mam branie ale boleń nie jest duży 40 cm i wobler tkwi głęboko w pysku ryby, udaje mi się wyjąć woblera z pyska rybki, ale natychmiast zmieniam wobler na większy 10 cm. Następna godzina mimo testowania różnych przynęt nie przynosi więcej brań, dzwonię do Czarka by sprawdzić co u niego: złowił bolenia 60 cm i idzie w moją stronę.


W miejscu gdzie łowię nie da się łowić jednocześnie we dwóch i gdy Czarek przychodzi robię mu miejsce, a sam staję obok i staram się troszkę odpocząć, upał jest niesamowity a i stojąc głęboko w woderach czuję już mocno ciśnienie jakie wywarła przez ten czas woda na nogi. Wychodzę na najpłytsze miejsce gdzie woda sięga do połowy łydek.


Trochę oboje mamy już dość, mówię że rzucę ze trzy razy i wracamy na parę rzutów na jego miejscówkę i do domu. Zamieniamy się miejscami, Czarek staje z boku. W pierwszym rzucie Tarnusem, gdy już wobler był 5m ode mnie następuje atak bolenia.



Krótki energiczny hol i następny 70-ak jest przy woderach. Krótka sesja i boleń wraca do wody.



Cofamy się na Czarka miejscówkę, mówię do niego by rzucił kilka razy "Jawią" ja stanę obok to i on będzie miał zdjęcie, ale pierwsze rzuty bez brania, idę kilka metrów dalej by znaleźć miejsce do rzucania, nie uszedłem kilku kroków gdy słyszę, że Czarek ma bolenia, trochę emocji podczas holu i rapka o długości 65 cm jest w rękach Czarka.


Cały czas mam wrażenie, że Narew przez ten czas gdy łowiliśmy przybierała, sprawdzamy podczas drogi powrotnej do samochodu na wetkniętym przez nas znaczniku - ok. 10 cm więcej niż 5 godzin wcześniej. Upał, parno, przybierająca przez cały czas woda w kolorze kawy z mlekiem, mimo tego bolenie dały się łowić. Do wieczora woda przybiera jeszcze 5 cm. Tak wysokiej wody o tej porze roku nie pamiętam na Narwi...

Komentarze