Puchar Prezesa Firmy MADO

Kilka tygodni temu nasz Klub „Pełta” dostał zaproszenie na towarzyskie zawody spławikowe organizowane przez kolegów z Sokołowa Podlaskiego. Zawody te, w walce o Puchar Prezesa Firmy MADO Andrzeja Mroza, zgromadziły 36 zawodników. Przyświecał im jednak o wiele szczytniejszy cel niż walka o puchar.

Dochód (wpisowe, dobrowolne wpłaty i loteria) z tych zawodów został w całości przeznaczony na pomoc wieloletniemu kapitanowi sportowemu Koła PZW Sokołów Miasto, który uległ ciężkiemu wypadkowi.

Ostatecznie organizatorzy zgromadzili ok. 1600zł. Kilka dni przed zawodami dostaliśmy jeszcze jedno zaproszenie. Na zawody do Kobyłki. Ostatecznie podzieliliśmy nasze siły. Ja ze Zbyszkiem Bajno pojechaliśmy pod Sokołów Podlaski, a Darek Kowalski do Kobyłki. Pierwotnie zawody mały się odbyć na Bugu. Jednak z uwagi na przyduchę zostały przeniesione na zbiornik ze stojącą wodą miejscowości Sterdyń k. Sokołowa Podlaskiego.

Wody całkowicie nie znaliśmy. Wiedzieliśmy tylko, że to zbiornik retencyjny, głęboki na ok. 1,5 – 2m, który zasiedlają płocie, karpie, liny, jazie. Zanętę staraliśmy się więc zrobić jak najbardziej uniwersalną. Po przyjeździe nad łowisko okazało się, że to całkiem spory zbiornik. Na oko 1,5ha lustra wody. Niestety pogoda się zmieniła i zamiast bezwietrznej słonecznej pogody przywitały nas ciemne chmury i silny wiatr.

Jednak w miarę zbliżanie się terminu rozpoczęcia zawodów pogoda poprawiał się. Zaczęło nawet wychodzić słońce. Stanowiska rozstawione były po obu stronach zbiornika. Ja wylosowałem stanowisko nr 12, a Zbyszek nr 35. W efekcie staliśmy naprzeciwko siebie. Łowienie rozpoczęliśmy o godz. 9.30. Nie znając wody ani zachowania tutejszych ryb postanowiłem zanęcić w dwóch miejscach: pod tyczkę 11m i pod nogami na bata 4m.

Po kilkunastu minutach machania tyczką byłem bez brania. Postanowiłem spróbować bata. Co prawda brania były, ale rzadkie. Poza tym brały wyłącznie niewielkie okonie. Po pewnym czasie znowu wziąłem tyczkę. Zacząłem cokolwiek łowić. Zdecydowanie dominowały jazie.

Później okazało się, że zdominowały całe zawody. Jednak nie brały mi regularnie. Był moment, kiedy myślałem, że znalazłem na nie sposób (delikatne donęcanie zanętą i strzelanie pinką), jednak wtedy spiąłem jakąś dużą rybę i kolejne pół godziny przesiedziałem bez brania. Ryby wróciły, lecz złowiłem 2 i znowu cisza. Minęło sporo czasu i znowu miałem 2 brania. Nie mogłem zmusić ryb do dłuższego pobytu w mojej zanęcie, chociaż łowione przeze mnie jazie wypchane były pinką.

Tak zostało do końca zawodów. Chociaż właściwie sama końcówka była okropna. Ostatnie 40 min przesiedziałem bez brania. Nie byłem zbyt optymistycznie nastawiony do ważenia ryb. Trochę zdziwiłem się, gdy waga pokazała 2648g. W tym momencie dawało mi to pierwsze miejsce.

Po zważeniu wszystkich zawodników ostatecznie znalazłem się na II miejscu. I miejsce zajął zawodnik, który wyłowił prawie 3500g. Zbyszek znalazł się na XX pozycji. Dobrze połowił także Dariusz Kowalski w Kobyłce. On również zajął II miejsce. Jednak jego wynik „odrobinę” różnił się od mojego. Ponad 13000 złowione w trzy godziny zasługuje na uznanie.



Serdecznie dziękujemy kolegom za zaproszenia do Sokołowa Podlaskiego i Kobyłki. Następnym razem postaramy się przyjechać w nieco większym składzie, nawet jeżeli znowu będziemy musieli podzielić się. Kolegom z Sokołowa gratulujemy pomysłu i koleżeńskiej postawy. Mam nadzieję, że teraz zobaczymy się u nas na zawodach.
Marcin Majewski

Komentarze