Boleń na Tarnusa

Weekendowe zawody mamy już za sobą, pora na prywatne wędkowanie. W poniedziałek ruszamy późnym popołudniem z Hubertem na poszukiwania boleni. Ładna, słoneczna i ciepła pogoda weekendowa w poniedziałek zmieniła się na znacznie mniej przyjemną, jest zimno i wieje silny zachodni wiatr.

Najpierw płyniemy pod most, ale tu nie widać żerujących boleni, mimo to rzucamy kilkadziesiąt razy, Hubert na małe woblerki próbuje złowić klenia, ale nie ma brania. Płyniemy w górę Narwi. Nie mamy brań, nie widać oznak zerujących bolenia.

Zmieniam przynętę na głęboko schodząca gumę i szukam boleni przy dnie i w toni. Brak brań, wracamy pod most. Widzę spław bolenia kilkadziesiąt metrów poniżej mostu. Spywamy łódką poniżej mostu. Łowimy na bezsterowe woblery z Tarnowa. Hubert zacina wreszcie bolenia, na delikatnym zestawie ryba walczy dzielnie. Po krótkim holu poddaje się. Szybkie mierzenie, ryba ma 60 cm, kilka fotek, niestety telefonem, aparat został w domu i ryba wraca w dobrej kondycji do wody.




Liczyliśmy jeszcze na brania w tym miejscu, ale pół godziny rzucania i zmian przynęt nie daje efektu. Robi się przeraźliwie zimno, płyniemy jeszcze na główkę koło Domu Polonii. Hubert zalicza jeszcze branie małego bolka, ale ten zaraz się spina. Robi się ciemno, wracamy. Termometr pokazuje 11 stopni.

Komentarze

Prześlij komentarz