Grudniowy szczupak

Po nieudanym wędkowaniu w sobotę i kolejnej próbie złowienia sandacza na pułtuskich główkach, mam dość betonu, postanawiam w niedzielę iść w górę Narwi za Pułtusk. Pogoda w niedzielę jest niezła, o godz. 10 jest -1, powinno dać się łowić na plecionkę, biorę jeszcze zapasową szpulkę z żyłką i idę w górę rzeki.

Zastanawiam się czy będę tam mógł wędkować, woda w rzece jest wysoka, nie jestem pewien czy teren nie będzie już zalany. Nad wodę dochodzę ok. godz. 12, już z daleka widzę że brzeg nie jest zalany, będę mógł wędkować.

Zaczynam łowić perłowym predatorem i główką 25 gram, pierwsze rzuty i stwierdzam, że jest za ciężka, zmieniam na kopyto Relaxa z główką 17,5 grama. Rzuty wykonuję prostopadle do nurtu i ściągam przynętę po łuku do brzegu. Zmieniam miejsce, staje na mini cypelku. Patrzę w dół Narwi, stoję prawie na początku zewnętrznego łuku rzeki.

Rzucam kopyto w dół, z nurtem, równolegle do brzegu, jest głęboko, kopyto długo opada, prowadzę je małymi skokami przy dnie, drugi rzut podobnie, czuję pstryknięcie na Team Dragonie, zacinam, jest, powoli holuję szczupaka, mam sztywny kij, z którego szczupak przy za agresywnym holu lubi spaść. Wyciągam szczupaka wyślizgiem.
Zastanawiam się co zrobić ze szczupakiem, zbliża się Wigilia, ja nie lubię karpia, trudno, w tym roku złapałem sporo szczupaków i wszystkie wypuściłem, tego zjem, nie jestem pewien czy coś jeszcze przed Wigilią złapię, zabijam szczupaka. Robię kilka zdjęć. Mierzę rybę - 64 cm, wagę oceniam na ok. 2 kg.

Posyłam wachlarzem przynętę jeszcze kilka razy i postanawiam iść dalej w górę rzeki. Po kilku krokach… tu woda wdarła się już głębiej w ląd, kruszę cienką pokrywę lodową, woda sięga do krawędzi gumowców, udaje się przejść, dalej jest już wyżej.
Robota bobrów, skądinąd sympatyczne stworzonka, bardzo się już rozmnożyły i jest ich wg mnie zdecydowanie za dużo, niedługo nie będzie ani jednego stojącego drzewa nad brzegiem Narwi.
Jest ciepło, plecionka początkowa zamarzała, ok. 14 przestała,nie ma wiatru, jest bardzo przyjemnie, można napawać się grudniowymi krajobrazami. Pod drugim brzegiem widzę na łódce znajomego wędkarza. Na pewno poluje na zębate, ciekawe czy coś złowił?

Narew na tym odcinku jest dzika, trudno dostępna, w wodzie co chwila leżą drzewa, nie ma dojazdu samochodem. Bardzo lubię łowić na tym odcinku rzeki, jest cisza, jest spokój, nawet “miejscowi” za bardzo tu nie przychodzą, jedynie latem utrapieniem są miliardy komarów.
Podpływa znajomy, chwilę rozmawiamy, mówi że na Narwi nie spotkał do tej pory wędkarzy, tylko na kanałku były 3 łódki, złowił tylko króciaka 42 cm i że nie miał więcej brań, spływa w dół, ja idę dalej w górę.

Mijam kanał wykopany przez bobry, wszędzie widać ich obecność. Na drzewie leżącym w wodzie urywam kopyto na które złowiłem szczupaka. Zmieniam przynęty - żółty predator, seledynowe kopyto, nie mam brań.

Spoglądam w dół Narwi, robi sie późno, chcę jeszcze obłowić miejsce poniżej tego gdzie złapałem szczupaka, zawracam. Schodzę z prądem i spinninguję, nie mam brań.
Widzę ogromne drzewo napoczęte już przez bobry, robi się coraz ciemniej, przy robieniu zdjęć uruchamia się lampa błyskowa.
Schodzę na opaskę, po drodze mijam książkowe kryjówki drapieżników, niestety nie mam brań. Rzucam jeszcze w rynnę przy opasce, główka 20 gram nie dochodzi do dna, zmieniam na główkę 25 gram, brań brak. I tu bobry zmieniają krajobraz, widzę w wodzie nowe zwalone drzewo.
Jest już coraz ciemniej, nie mam latarki i po ciemku nie wyjdę z tej plątaniny zwalonych drzew. Jeszcze jedno spojrzenie na rzekę i wracam do domu. Więcej zdjęć grudniowej Narwi znajdziecie w Galerii.


Komentarze