Colmic Challenge Elbląg 2007

Od pewnego już czasu trwa kolejna edycja spławikowych zawodów wędkarskich Colmic Challenge. Jedne z nich odbyły się 15.07.2007r w Elblągu na rzece Elbląg. Nie jest to zbyt daleko, „zaledwie” 220 km, więc z Andrzejem Nowakowskim zapakowaliśmy do samochodów nasze Panie i w drogę.

Noclegi mieliśmy zarezerwowane na kempingu zaledwie 5 min na piechotę od łowiska. W Elblągu byliśmy w czwartek o godz. 12.00, więc w Okręgu opłaciliśmy stosowne zezwolenia i mogliśmy trochę potrenować.

Przy okazji siedzibą Okręgu i Koła w Elblągu jest piękna i zadbana kamienica. Z tej strony jest wejście do Okręgu a z drugiej do Koła. Pomieszczenia użytkowe są na piętrze.

Sama rzeka Elbląg wbrew pozorom jest bardzo trudną rzeką, chociaż ryb są w niej niesamowite ilości. Skład gatunkowy populacji zależy od pory roku. Np. maj – czerwiec to sezon na leszcze, które wchodzą wtedy do rzeki na tarło z Zalewu Wiślanego.

Woda w rzece potrafi w ciągu dnia a nawet kilku godzin trzykrotnie zmienić swój charakter. Normalnie płynie w stronę Zalewu, po pewnym czasie zatrzymuje się, aby po dłuższej chwili zacząć płynąc w przeciwnym kierunku. A jeśli płynie w jednym kierunku, to też potrafi płynąć ze zmienną prędkością.

Wróćmy jednak do treningów. Łowisko okazało się głębokie na 3 – 4 m i bez zawad. Już z pierwszego treningu oraz z obserwacji miejscowych wędkarzy wynikało, że podstawą będzie raczej niewielki krąp, wielkości dłoni i mniejszy.
Leszcze do kilograma trafiają się zbyt rzadko, aby można było na nie liczyć. O większych rybach nie ma mowy. Za to częstotliwość brań jest niesamowita. Krąpie biorą jak ukleje. Aby tylko szybko podać im przynętę, to od razu branie.

Problemem za to było sprowokowanie większych krąpi do współpracy a takie też się trafiały, nawet kilka brań po kolei i odchodziły nie wiadomo dlaczego. Przez trzy dni treningów złowiliśmy obydwaj 3 płotki, ze 4 leszcze, 1 jazgarza, 1 okonka i za każdym razem po kilka kilogramów krąpi.

Jedno dowiedzieliśmy się na pewno. Jaka by zanęta nie była, to ryby są. Z dodatków sprawdziliśmy wanilię, karmel, truskawkę, piernik i goździk. Efekty były bardzo podobne. Ryby brały. Jedyna różnica, to to, że truskawka niesamowicie uaktywniała ukleje.

Miejscowi wędkarze robią swoje zanęty na słodko, więc w sobotę i ja tak zrobiłem. Do zanęty dodałem karmelu Marcela i wanilii. W efekcie faktycznie łowiłem większe krąpie niż Andrzej. I to większość czasu. Po tym treningu obydwaj liczyliśmy, że będzie dużo wyników w granicach 10kg a najlepsi będą mieli sporo więcej.
Tym bardziej, że zdążyliśmy się dowiedzieć co nieco o obsadzie tych zawodów. Spora część zawodników to tegoroczni uczestnicy M.P. w Poznaniu. I apetyt na czołówkę trochę nam przeszedł. Ale i my co nieco potrafimy. Ostatecznie bez walki nie poddamy się. Na treningu sprawdził mi się zestaw ze spławikiem 1,8 g oraz 2,5g.

Co prawda można było spokojnie użyć dużo lżejszych zestawów (np. 1 g), ale z uwagi na intensywność brań i potrzebę szybkiego sprowadzenia do dna zestawu postanowiłem łowić właśnie tymi zestawami. Brałem też pod uwagę łowienie batem.

Wszyscy miejscowi wędkarze łowią batami 6 – 8 metrowymi z przegruntowanym zestawem, czyli „na lenia” i polują na leszcze. Na zawodach tak nie wolno. Główne obciążenie nie może spoczywać na dnie. Ale szybkie wyłapywanie krąpi może zdać egzamin. Ja nie będę czatował na leszcza.

Zbiórka na zawody była o 7.00 rano, więc o 6.00 pobudka. Na łowisku okazało się, że woda płynie w normalnym kierunku, ale za to z prędkością, jakiej do tej pory nie miała. Zacząłem się zastanawiać, czy nie łowić na listek 3g. Dobrze, że robiąc zanętę daliśmy z Andrzejem sporo naszej Narwiańskiej gliny.
Swój udział zgłosiło 49 zawodników. Organizator zrobił 3 sektory. Dwa z nich od strony Starówki, czyli tam, gdzie trenowaliśmy, a jeden po drugiej stronie rzeki. Ja oczywiście wylosowałem sektor po drugiej stronie. A nawet tam nie byłem. Losujący go z rezygnacją machali ręką. Też nie byłem szczęśliwy.

Po przejechaniu na drugą stronę okazało się, że woda już zdążyła się zmienić. Płynie zdecydowanie wolniej. Teraz z kolei zacząłem się zastanawiać, czy zaplanowane 2,5g to nie za dużo. Licząc na szybkie łowienie zostawiłem ten zestaw. Łowienie batem było utrudnione ze względu na krzaki i drzewa.

Aby topem wędki nie uderzać w gałęzie musiałem przesunąć się do stanowiska sąsiada tak, że czubek zapasowego topu był już w jego stanowisku. Za rolki do tyczki posłużyły mi krzaki, bo rolek w odpowiednim miejscu nie mogłem rozstawić. Po sygnale wolno nęcić ze wszystkich stanowisk posypały się kule w ilości prawie jak na Narwi.

Było tak, jak na treningu. Brania były bardzo intensywne, ale tylko przez godzinę. I okazy to niestety nie były. Jak tylko brania słabły wystarczyło donęcić. Po każdym donęceniu udawało się wyjąć kilka ciut większych krąpi. Ale zaraz wracała drobnica.

Łowiłem na jednego białego robaka. Po pewnym czasie brania stały się delikatniejsze. Po kilku zejściach ryb zmieniłem haczyk na nowy i było lepiej. Za jakiś czas znowu nie mogę zaciąć. Okazuje się, że ryby gniotą tylko koniec robaka.
Chciałem przejść na ochotkę, ale okazało się, że jest tak mała, że trudno ją założyć na haczyk (kupiłem ją na miejscu tuż przed zawodami). Łowię więc dalej na białe. Zmieniłem tylko czas zacięcia. Czekam na drugie wyraźne przytopienie spławika.

Ciężko mi to idzie, bo zapominam się. Brania są energiczne i odruchowo tnę od razu. Oczywiście nic z tego nie wychodzi. Próbuję jednak na ochotkę. Wolno ją zakładam, ale za to łowię ryby. Żeby zaoszczędzić na czasie zakładam białego a ochotka, okazuje się, wystarcza jedna. Ważne, żeby była. Przez krzaki widzę, że sąsiad łowi rzadziej, ale za to większe ryby.

Ja nie potrafię niestety zmusić do brania większych ryb. W między czasie rzeka jeszcze zwolniła. Przepłynęło kilka statków i łódek a wodą zaczęło płynąć zielsko: moczarka, grążele, sitowie i jakieś patyki. Bardzo trudno było mi szybko wyprowadzić tyczkę. Wstawić zestaw było już dużo łatwiej. W czasie zawodów trafiam tylko jednego leszczyka „zegarkowca” i jednego „dłoniaka”.

Złowiłem także jednego mikro - okonka (wymiar zniesiony), dwie płotki i jedną ukleję. Reszta ryb to krąpie. Zawodnik ze stanowiska otwierającego mój sektor miał 9,090kg ryb. Kolejny 7,230kg. Ja byłem następny. W sumie waga pokazała mi 5,620kg.
Nie było tak źle. Myślałem jednak, że inni połowili w moim sektorze lepiej ode mnie. Tak wynikało z pierwszych ważonych ryb i wieści, które przekazywał od czasu do czasu miejscowy sędzia. Co prawda moja żona po wieściach przyniesionych przez sędziego, że inni łowią leszcze poszła to zobaczyć. Po powrocie powiedziała, że nic nie łowią.

Widziała tylko jak ktoś wyjmował w podbierak takiego krąpia, jak ja wyjmuję „na klatę”. Trochę wtedy mnie to uspokoiło, ale pomyślałem sobie, że może akurat wtedy nie łowili. Może po prostu mieli chwilę przerwy w braniach. W trakcie zawodów zauważyłem, że Andrzej wyjmuje coś ładnego podbierakiem. Był naprzeciwko.

Myślałem, że ma ładnego leszczyka. Krzyknął mi jednak, że to linek. Liczyłem, że chociaż on połowił. Po ogłoszeniu wyników okazało się, że faktycznie ma trochę więcej niż ja (5,740kg), ale trafił na mocny sektor, gdzie wszyscy mieli niezłe wyniki i w końcowej klasyfikacji zajął dopiero 37 miejsce. Ja wylądowałem na 15 miejscu. Zawody wygrał Remigiusz Zielonka, zawodnik z mojego sektora wynikiem 9090pkt.

Myślę, że wart podkreślenia jest fakt, że aż 15 zawodników zostało nagrodzonych. Nagrody dostały także dwie panie biorące udział w zawodach. Firma Colmic była hojna. Nagrodami były: tradycyjnie 1000zł, puchar, siedzisko, wysokiej klasy baty i uklejówki, siatki, grzebienie pod topy, czapeczki, węglowa sztyca podbieraka, odległościówki, proce wędkarskie, wiadra 17 litrowe, płyty DVD.

Pierwsza, nagrodzona piętnastka to:
  1. Remigiusz Zielonka 9090 pkt.
  2. Dariusz Migdalski 8320 pkt.
  3. Leszek Tretyn 6700 pkt.
  4. Bogusław Murzyn 7300 pkt.
  5. Wojciech Kwiatkowski 7230 pkt.
  6. Julian Łuszczycki 6380 pkt.
  7. Marian Masewicz 6860 pkt.
  8. Tomasz Nysztal 6360 pkt.
  9. Wiesław Piasecki 6300 pkt.
  10. Paweł Fic 6720 pkt.
  11. Józef Dziki 6040 pkt.
  12. Tomasz Kupren 5840 pkt.
  13. Piotr Grzelaczyk 6440 pkt.
  14. Krzysztof Kłowas 5820 pkt.
  15. Marcin Majewski 5620 pkt.
Jeśli tylko będę mógł to w przyszłym roku też przyjadę na te zawody. Niezła organizacja. Wszystkie zasady jasne, bardzo dobry dojazd i baza noclegowa. Oraz nikt nie wyjechał głodny. Bardzo mi się spodobało łowienie w rzece Elbląg. Mimo iż faktycznie nie jest to łatwa rzeka i mimo intensywnych.

Na pozostałe zdjęcia z tych zawodów zapraszamy do Galerii wędkarskiej.

Marcin Majewski

Komentarze