Zwycięzcy i przegrani

Zakończono cykl zawodów spławikowych mający na celu wyłonienie mistrzów w poszczególnych kategoriach. Jestem bardzo dumny z faktu, że wszystkie tytuły mistrzowskie przypadły członkom naszego koła (Koło PZW Nr 1 Pułtusk). I tak dla przypomnienia mistrzem wśród seniorów został Marcin Majewski, wśród juniorów Adrian Wójtowicz. Dziś wyłonieni mistrzowie to Paulina Ciok w kategorii kobiet i Piotr Kościuk wśród kadetów.

Dla pełnego zobrazowania przewagi naszego koła dodajmy jeszcze tytuł wicemistrzowski Edyty Nowakowskiej wśród kobiet i trzecie miejsca Damiana Kołakowskiego (kadeci) i Kamila Dąbrowskiego (Juniorzy).

Oczywiście są wśród nas i przegrani. Do nich zaliczyłbym siebie wśród seniorów, mojego syna Bartka wśród juniorów i Kacpra Lisowskiego wśród kadetów. Ale przecież wszyscy nie mogą wygrać. Myślę, że nasi przegrani dobrze wiedzą gdzie popełnili błędy i wyciągną z tego w przyszłości odpowiednie wnioski.

Do listy zwycięzców zaliczyłbym jeszcze wszystkich uczestników w kategorii kadetów. O tym za chwilę.

Niestety lista przegranych jest sporo dłuższa. Dla mnie najbardziej przegrany jest kapitanat sportowy okręgu. To on udowodnił, że jego poczynania nie mają nic wspólnego z racjonalnym myśleniem. Ciekawe tylko dlaczego nie przybyli osobiście na to wędkarskie święto (jak miałem okazję przeczytać na tych łamach) i nie wytłumaczyli młodym zawodnikom dlaczego stanowiska nie odpowiadają żadnym punktom regulaminu sportu spławikowego.

Oni po prostu podjęli uchwałę o zorganizowaniu zawodów na Rudzie i umyli ręce. Swoją drogą ciekawe co by powiedzieli adeptom sportu wędkarskiego na pytanie dlaczego na moim stanowisku woda ma tylko 60 cm głębokości, przecież trener uczył mnie, że minimalna głębokość to 1 m. Ta właśnie głębokość łowiska i sięgające 3, 4 m od brzegu rośliny spowodowały, że młodsi z kadetów mieli łzy w oczach po splątaniu kilkunastego zestawu.

Pomijam już fakt, że stanowiska były zadziwiająco różnej szerokości - jedne zgodne z regulaminem 12, 15 m a drugie coś około 50m. Poza tym brak pasów neutralnych i taśmy wytyczającej stanowiska, ale to już tylko moje czepianie się szczegółów.

Następnym wielkim przegranym jest zarząd okręgu. Dla mnie niewytłumaczalny jest brak Prezesa na takiej imprezie. W końcu prezesura do czegoś zobowiązuje to nie tylko posiedzenia prezydium i łączące się z nimi diety. Wypadałoby popracować trochę społecznie. Również dyrektor okręgu mógłby pofatygować się na taką imprezę w końcu pracuje za nasze pieniądze i ma o ile się nie mylę nienormowany czas pracy.

Z całym szacunkiem do przedstawicieli koła z Mławy ta impreza miała charakter okręgowy jak sama nazwa wskazuje. Ciekawe, że na Walnym Zjeździe Okręgu nie zabraknie żadnego z w/w działaczy. Wtedy znajdą wolny czas.

Jeszcze o kadetach, dla mnie oni wszyscy są moralnymi zwycięzcami tych zawodów. Pomimo stanowisk, które wymagały umiejętności technicznych mocno przekraczające możliwości dzieci w tym wieku wszyscy uczestnicy dzielnie stawili czoła przeciwnościom losu. Łzy w ich oczach świadczyły tylko o zaangażowaniu w to co wykonywali. Szkoda tylko, że było ich tak niewielu.

Nawet koła tradycyjnie prowadzące pracę z dziećmi nie miały swoich przedstawicieli (czyżby zaprzestały tej pracy?) Na zakończenie dodam jeszcze, że się czepiam i będę się czepiał i wytykał błędy aż do skutku czyli do normalności. Będę pisał swoje stronnicze artykuły, a jeżeli to się komuś nie podoba zapraszam do dyskusji na tych łamach może wspólnie znajdziemy złoty środek na gryzące nas problemy

Darek



Komentarze