Wędkarzowielbłąd?

Mistrzostwo Koła, wygrana pierwsza tura mistrzostw okręgu powinny napawać mnie optymizmem przed drugą turą. Pewnie by tak było, gdyby zawody odbywały się na rzece. Niestety szuwarkowy kapitanat okręgu zmusza nas corocznie do odwiedzania różnego rodzaju bajorek, kałuż i studni sołtysa. W tym roku zafundowali seniorom i juniorom wycieczkę dla masochistów brzegiem zbiornika Grądy szumnie przez nich nazywanego jeziorem.

Bywa że człowiek po losowaniu ma dość wędkowania i chętnie wróciłby do domu. Chyba, że ktoś lubi nosić ekwipunek spławikowca (ok. 150 kg) po nierównej śliskiej ścieżce na odcinku ok 1,5 km (średnio 3 - 4 kursy). Ja nienawidzę tych wycieczek chyba dużo bardziej niż wędkowania w stojącej wodzie.

Pikanterii dodaje fakt, że łowisko to obfituje w stanowiska tzw eliminatory (trochę pecha w losowaniu i nie wiadomo czy się rozstawiać czy nie bo wynik z góry wiadomy). Do tego wszędobylskie ukleje, które nie pozwalają dostać się do średniej ryby. Jednym słowem dla mnie jest to przykład łowiska z koszmarnego snu.

Ale kapitanat sportowy okręgu postarał się aby zawody w tym roku były koszmarem. Niezrozumiałe dla mnie połączenie zawodów juniorów z seniorami. Przecież wiadomo, że juniorzy korzystają ze sprzętu swoich rodziców. Wyposażenie wędkarza spławikowca kosztuje i to sporo. Kapitanat postarał się (ciekawe w imię czego) aby nie można było wykorzystać tego sprzętu dwa razy.

Nie wiem czy w naszym okręgu jest ktoś kto ma dwa komplety sprzętu - jeden dla siebie, drugi dla syna. Moim zdaniem jest to wyrównywanie szans poprzez uniemożliwienie porad trenerskich. Ale na tym przecież polega ten sport. Trener dla młodego zawodnika jest wyrocznią. On ma większe doświadczenie i to on odpowiada za strategię łowienia juniora.

Później na Mistrzostwa Polski jedzie zawodnik wyposażony jak nie przymierzając reprezentant Mozambiku w narciarstwie klasycznym i zajmuje należne mu miejsce w ostatniej dziesiątce.

Reasumując najchętniej nie pojechałbym na drugą turę ale czego się nie robi dla drużyny. Mam nadzieję, że Marcin wykaże się umiejętnościami w ściganiu się w łowieniu uklei i to on zostanie mistrzem okręgu. Ja chciałbym polosować blisko zejścia i połowić coś z dna. Jak polosuję daleko biorę uklejówlę, kilogram zanęty i fotel plażowy.

Spacerkiem udam się na stanowisko i będę się przyglądał wszystkim wędkarzowielbłądom, bo takie zwierzęta powinny startować na Grądach. Z tego miejsca chciałbym podziękować członkom kapitanatu sportowego okręgu za troskę o moją kondycję fizyczną bo nie widzę żadnego innego racjonalnego wytłumaczenia rozgrywania tak ekstremalnych zawodów. W całym cywilizowanym świecie zawodnik podjeżdża samochodem w okolice stanowiska.

Darek

Komentarze