Wkra drugie podejście

Tym razem nad Wkrę jadę w towarzystwie Tomka. Jeszcze w czwartek namawiam na wyjazd Huberta, ale wybiera Narew. Moje pierwsza marcowa wyprawa wędkarska na Wkrę, nie była wędkarsko udana - nic nie złowiłem, ale za to spowodowała zauroczenie tą niewielką rzeczką. Wyprawę z Tomkiem planowaliśmy już po moim pierwszym pobycie nad Wkrą w marcu. Liczyłem, że woda w połowie kwietnia, już dużo opadnie i rzeka będzie czytelniejsza.

Po pierwszej wizycie nad Wkrą, stwierdziłem, że nie mam odpowiednich przynęt i przed tą wyprawą, postanowiłem się lepiej wyposażyć i kupiłem kilka małych woblerków. Łowiąc na Narwi nastawiam się głównie na sandacza, bolenia i szczupaka, i nie miałem w swoich wędkarskich pudełkach małych kleniowo - jaziowych woblerów, a te ryby miały być naszym celem.

W piątek 13 - nie jestem przesądny, zabieram Tomka i pełni nadziei ruszamy na Bolęcin. Droga zajmuje ok. 40 minut. Po przyjeździe, pierwsze kroki kieruję nad wodę.
Chcę sprawdzić czy woda w rzece opadła i ewentualnie jak dużo. Jestem trochę rozczarowany, od mojego ostatniego pobytu woda opadła ok. 30 cm, liczyłem że poziom wody będzie jeszcze niższy, nie podoba mi sie też kolor wody. Wkra niesie wodę mętną.

Pogoda jest za to piękna, słonecznie i ciepło, nawet jak na tą porę roku, gorąco ok. 20 stopni, na szczęście wieje lekki wiaterek, więc nie powinniśmy się zagotować.

Montujemy spinningi, jeszcze po kubku kawy i ruszamy w dół rzeki. Przed nami kilka kilometrów wody do obłowienia.
Na agrafkę zakładamy małe woblerki. Tomek cały czas łowi na “sieka”, ja testuje kolejne woblery z pudełka. Tomek niedługo po rozpoczęciu łowienia, sygnalizuje mi, że widział jak do woblera wyszedł okoń, ja jestem bez kontaktu z rybą. Dochodzimy do odcinka, gdzie brzeg tworzy niewielkie burty.
Staramy się łowić w pewnej odległości od siebie, by nie płoszyć za bardzo ostrożnych kleni, mijam Tomka i idę 30 metrów niżej, za chwilę Tomek mówi że miał mocne branie na sieka.

Ja dalej bez kontaktu z rybą, zmieniam dalej woblery, zakładam nawet amerykańską cykadę 1/16 uncji - pracuje w nurcie znakomicie, ale też nie powoduje zainteresowania ryb.

Powoli schodzimy w dół Wkry, mam wreszcie delikatne branie na 2 centymetrowego woblerka.
Początkowo myślałem, że to mały okonek, podciągnąłem bliżej i widzę 20 cm szczupaczka, woblerek cały w pysku ryby, na szczęście nie przegryzł, mam trochę kłopotu z odhaczeniem rybki, ale po chwili szczupaczek - ołówek wraca do wody. Nie o takie ryby nam chodziło. Schodzimy dalej w dół Wkry.

Wiosna. Jest pięknie, mimo że nie mamy brań, humory dopisują. Trochę gimnastyki na wysokiej skarpie i postanawiamy odpocząć parę minut. Miałem ochotę na kawę… ale została w bagażniku, trudno, Tomek częstuje mnie herbatą. Krótki odpoczynek, idziemy dalej.
Dochodzimy do miejsca, gdzie woda dość mocno ciągnie, zakładam 4 cm sieka. Rzucam woblerka na środek rzeki i po łuku sprowadzam do brzegu. Zaczynają pojawiać się pierwsze oznaki zmęczenia, a ciągłe łowienie w pozycji klęczącej i kucanej powodują u mnie bóle w krzyżu. Trzecie albo czwarte przepuszczenie sieka i mam mocne branie, niestety ryba prawie natychmiast schodzi. Trochę zawiedziony, rzucam jeszcze raz w to miejsce, wobler pracuje w nurcie i po łuku zbliża się do brzegu… znowu branie, tym razem zacinam w porę. Ryba jest spora, nic nie mogę zrobić, nie daje się podciągnąć, silny nurt spycha ja szybko do brzegu… tu wbija się w zielsko… i odhacza. No trudno, rzucam jeszcze kilka razy i idziemy dalej.
Schodzimy jeszcze ok. 1 kilometra, patrzę na zegarek jest trzynasta, krótka narada z Tomkiem, co robimy dalej, czy schodzimy jeszcze z godzinę w dół, czy wracamy i połowimy jeszcze w miejscach gdzie mieliśmy kontakt z rybami. Ja muszę być na 16 z powrotem w Pułtusku. Do tej pory zrobiliśmy już ok. 4 km. Wybieramy wariant drugi i w drodze powrotnej łowimy w ciekawszych miejscach.
Droga powrotna zajmuje nam ok. 2 godzin. Brań już nie zanotowaliśmy. Obiecaliśmy jeszcze tu wrócić. Wkra jest urocza, Narew oczywiście też, ale i Tomkowi i mnie już trochę się “opatrzyła”.
Zapraszam do obejrzenia pozostałych zdjęć z tej wędkarskiej wycieczki.

Komentarze

  1. Wkra piękna jest, ale z rybą szału nie ma. Dodatkowo są wyjątkowo mało chętne do współpracy. Trudne łowisko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trudne, ale urokliwe, poddawane jest sporej presji wędkarskiej, dochodzi kłusownictwo, o ryby nie łatwo zwłaszcza jak się słabo zna rzekę i jej specyfikę. Dla mnie jest taką wiosenną odskocznią od Narwi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze lubię tu wracać, świetna rzeka! W tym roku kupiłam własny kajak i polecam to każdemu. Tak też wodoodporny plecak na pewno bardzo się przyda.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz